Od kiedy tylko pamiętam, mój tata był chory. Zanim się urodziłam miał wypadek, potrącił go samochód. Był przez to niepełnosprawny. W szkole wyśmiewali mnie z tego powodu, gdyż sprawiał wrażenie pijanego. Wypadek spowodował to, że nie funkcjonowała mu jedna z półkul mózgu.
Mama całymi dniami pracowała, a ja do końca jeszcze wtedy nie rozumiałam co jest nie tak. Jednak prawdziwy przełom mojego dorastania, stania się taką kobietą, jaką jestem dziś, nastąpił gdy miałam około 20 lat.
Mój tata dostał poważnego udaru. Musiałam wtedy połączyć opiekę nad nim ze swoją pierwszą pracą – stażem. Było mi niesamowicie ciężko, musiałam bardzo szybko stać się dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem, który potrafi zająć się „dorosłym dzieckiem”.
Codzienna zmiana pampersów, walczenie z napadami agresji ze strony taty. To było coś, czego nie życzyłabym najgorszemu wrogowi.
Żadne słowa nie są w stanie opisać jaki strach, niepewność i żal odczuwałam jednocześnie w tamtym czasie… Pojawiły się również myśli depresyjne… Byłam taka młoda, dopiero co skończyłam szkołę. Było to dla mnie ogromne wyzwanie, zarówno fizyczne jak i psychiczne.
Pojawiły się problemy z bezsennością, ciągły stres, niepewność. Byłam absolutnie wykończona – ta sytuacja zmieniła mnie na zawsze. Codzienna niechęć do budzenia się, do pójścia spać, nie chciało się wkraczać w kolejny dzień, bo wiedziałam co mnie czeka. To było dla mnie istne piekło, z którego myślałam że nigdy nie wyjdę.
Codziennie zmartwienia, niepewność o jutro, całkowite odrzucenie siebie i swoich potrzeb. Co więcej, nie straciłam tylko siebie, straciłam również wszystkie znajomości. Nie miałam siły ich utrzymywać, a widziałam też, że moi bliscy znajomi również nie mieli na to ochoty. Jak mówi słynne przysłowie: „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.
Czułam się okropnie osamotniona, nie wiedziałam jak ta sytuacja się zakończy – czy w ogóle się zakończy?
Pewnego dnia, jak co dzień, poszłam odbyć mój staż. W trakcie pracy dostaję telefon od zapłakanej mamy – tata nie żyje.
Dzwoniłam po karetkę, wracaj do domu jak najszybciej. Szłam, jakbym była w hipnozie – dosłownie. Trasę, którą normalnie przechodzę w 40 minut, przeszłam w 15. Szłam, ale nie zwracałam uwagi na to, co dzieje się wokół mnie.
Po pogrzebie, mimo ogromnego smutku, odczułam pewnego rodzaju spokój. Czułam, że zarówno ja, jak i tata będziemy w lepszym miejscu.
W bardzo młodym wieku przeżyłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Przetrwałam najgorsze myśli, najgorsze zdarzenia i to związane z bliską mi osobą. Stałam się dzięki temu silniejsza, pewniejsza siebie, swojej wytrwałości i siły psychicznej.
Wiem, że jestem silną kobietą, dzięki temu, co przeżyłam. Nikt mi tego nie odbierze, wywalczyłam to.