Nie pochwalimy się tym na instagramie, ani na spotkaniu towarzyskim – guilty pleasure to coś, co sprawia nam przyjemność, ale bywa kompromitujące.
Pojęcie to pojawiło w przestrzeni publicznej stosunkowo niedawno, ale szybko stało się popularne jako kolejne modne sformułowanie – słowo klucz na różne niewygodne sytuacje. Niektórzy wręcz nadużywają go chcąc napiętnować czyjeś zachowanie lub dać do zrozumienia, że to, co robi jest – mówiąc kolokwialnie – jest „obciachowe”. Guilty pleasure to „grzeszne przyjemności” wywołujące poczucie winy lub wyrzuty sumienia. Niemodne, nieodpowiadające aktualnym normom zachowanie.
Guilty pleasure jako usprawiedliwienie
Żyjemy w czasach, w których dbanie o własny wizerunek ma ogromne znaczenie. Wszyscy chcemy być modnie ubrani, chodzić do modnych restauracji, podróżować, bywać w prestiżowych miejscach, chodzić do teatru i jadać same zdrowe rzeczy. Chcemy również przynależeć do konkretnej grupy społecznej. Wszyscy jednak wiemy, że jesteśmy tylko ludźmi – mamy ciekawość, ciągnie nas do prostych przyjemności, no i wszyscy mamy swoje słabości. I te ostatnie właśnie chcemy ukryć pod modnym, obcobrzmiącym sformułowanie. W myśl zasady, że lepiej nie ukrywać swoich słabości, a przyznać się do nich oficjalnie – przyznajemy się do dziwnych skłonności publicznie. W końcu eleganckie ogłoszenie swoich wstydliwych sekretów ma mniejsze konsekwencje niż przyłapanie na nich. Mówiąc głośno o swoich niepopularnych rozrywkach, dajemy znać, że wcale nie są to nasze prawdziwe uciechy duszy, a tylko takie dziwne fanaberie. Może nawet dla żartu.
Za każdym razem, kiedy oddamy się prostym rozrywkom życia, mówimy oh, to takie moje guilty pleasure. Zawsze to brzmi ładniej niż „dziwne skłonności”, „wypaczone upodobania” czy. „obciachowe przyjemności”.
Pleasure nie takie grzeszne
Przejdźmy jednak do konkretów – czym są właściwie te guilty pleasure. Tak naprawdę wszystko możemy pod to pojęcie podciągnąć, zależy w jakiej grupie społecznej żyjemy.
Do wstydliwych przyjemności możemy zaliczyć palenie papierosów, słuchanie disco polo, oglądanie oper mydlanych czy objadanie się niezdrowym jedzeniem.
Byleby nie być kiczowatym
Zawsze pozostaje zadać sobie jedno ważne pytanie: czy nasze grzeszne przyjemności są „grzeszne”, bo my je tak odbieramy, czy takie pozostają tylko w oczach otoczenia. Chyba jednak chodzi tylko i wyłącznie o to drugie. Jeśli coś jest dla nas przyjemnością, działa zwykle na nas pozytywnie, to dopiero interakcja ze społeczeństwem czyni naszą pleasure guilty. Taki niestety los człowieka – istoty społecznej. A może by tak w myśl powiedzenie Niech się wstydzi ten, kto widzi, warto zażenowanie przenieść na drugą stronę – tam, gdzie faktycznie powinno ono być?
Sekrecik, słabostki – małe przyjemnostki
Każdy z nas inny, każdy ma inne potrzeby, inaczej się realizuje i odpręża. Gulity pleasure nie są stratą czasu, a tak potrzebnym nam wszystkim wyluzowaniem, odprężeniem, oddechem. Może nawet należy im się great pleasure?
Wyluzuj.
Nie zawsze musimy być na najwyższym poziomie.