fbpx

Chciałabym, żeby życie wyglądało jak kiedyś… Czy naprawdę było wtedy lepiej?

Czasem łapię się na tym, że tęsknię za światem sprzed kilkunastu, a może kilkudziesięciu lat. Za czasami, w których ludzie odwiedzali się bez zapowiedzi, a sąsiad zaglądał na herbatę tylko dlatego, że wracał z zakupów i miał ochotę na chwilę rozmowy. Za codziennością, w której praca kończyła się po wyjściu z biura, a wieczory należały do rodziny, przyjaciół i samej siebie. Za światem, w którym relacje były prostsze, tradycje silniejsze, a my – spokojniejsi.

Kiedy życie było wolniejsze

Kiedyś dni płynęły wolniej. Praca kończyła się o 15:00 albo 16:00 i to naprawdę był koniec – nikt nie pisał maili po godzinach, nie odbierał służbowych telefonów w niedzielę. Po wyjściu z biura albo szkoły żyło się naprawdę – spotykało z rodziną, grało w planszówki, siedziało na ławce pod blokiem, rozmawiało z sąsiadami.

Dziś granica między pracą a życiem prywatnym prawie zniknęła. Smartfony sprawiły, że jesteśmy w pracy 24/7, a wolny czas coraz częściej wypełniają obowiązki, scrollowanie social mediów i poczucie, że zawsze powinniśmy „robić coś pożytecznego”.

Ludzie byli bliżej siebie

Pamiętam czasy, w których nie trzeba było umawiać się z miesięcznym wyprzedzeniem, żeby się spotkać. Sąsiadka wpadała na kawę, kuzyn zaglądał po drodze z pracy, dzieci biegały między podwórkami bez planów i grafików.

Dziś mamy telefony, komunikatory, setki znajomych w mediach społecznościowych, ale rzadko widujemy się twarzą w twarz. Odwiedziny bez zapowiedzi są niemal faux pas, a większość relacji przeniosła się do sieci. Paradoksalnie mamy więcej kontaktu cyfrowego niż prawdziwej bliskości.

Tradycje i codzienne rytuały

Dawniej życie było wypełnione małymi, powtarzalnymi rytuałami, które dawały poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty. W niedzielę pachniało rosołem i pieczonym ciastem, w święta odwiedzało się rodzinę, a letnie wieczory spędzało przy ognisku lub na działce.

Dziś coraz częściej gubimy te tradycje, bo jesteśmy w biegu. Niedzielny obiad zastępuje szybki lunch z dowozem, święta mijają w pośpiechu, a letnie wieczory spędzamy przed ekranem. Znikają też międzyludzkie rytuały – listy zastąpiły maile, urodzinowe cy imieninowe wizyty „z kwiatkiem” zamieniły się w wiadomość na Messengerze.

Czy naprawdę było lepiej?

Nie chodzi o to, żeby idealizować przeszłość – wtedy też bywało trudno. Ale życie było prostsze, bardziej analogowe i mniej przytłaczające informacjami. Mieliśmy mniej bodźców, mniej oczekiwań, ale więcej uwagi dla siebie nawzajem.

Dzisiejszy świat daje nam wiele – wygodę, dostęp do wiedzy, możliwości podróżowania i rozwoju. Ale coraz częściej tęsknimy za spokojem, autentycznymi relacjami i poczuciem, że żyjemy naprawdę, a nie tylko „w międzyczasie”.

Jak odzyskać choć kawałek „tamtego życia”?

Nie cofniemy czasu, ale możemy świadomie wprowadzać małe zmiany: wyłączać powiadomienia po pracy i naprawdę odpoczywać, odwiedzać bliskich bez specjalnej okazji. Możemy wrócić do małych, domowych rytuałów – wspólnych posiłków, wieczorów bez telefonów, spacerów po osiedlu, dawać sobie i innym czas – na rozmowę, obecność, bycie razem.

Bo czasem naprawdę nie potrzeba wiele, żeby poczuć, że znów żyjemy trochę jak kiedyś.

Zobacz też:

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy

Dodaj swoje zdanie na ten temat

Twój mail nie zostanie nigdzie opublikowany