fbpx

„Nie jestem doskonała, ale jestem wystarczająca. Ty też!” #herstory

Każda z nas ma swoją historię. Dla niektórych może to być moment, kiedy po raz pierwszy zakochują się w sobie, dla innych przełomowa chwila w życiu, która na zawsze zmienia sposób patrzenia na siebie.

Moja historia zaczyna się od momentu, w którym stałam przed lustrem, w pełni świadoma wszystkich swoich niedoskonałości. Właściwie to były to „niedoskonałości”, które w oczach innych mogłyby być uważane za piękno – jednak w tamtym czasie widziałam w nich tylko źródło wstydu i niepewności.

Jako nastolatka byłam pełna kompleksów. Moje ciało wcale nie przypominało tego, które widziałam na zdjęciach w magazynach czy w telewizji. Miałam pełniejsze uda, szerokie biodra i talię, która wydawała mi się zbyt gruba w porównaniu do innych dziewczyn. Zamiast kochać swoje ciało, wciąż porównywałam się z tymi, które wydawały się „idealne”. Nigdy nie mogłam znaleźć spodni, które by mi pasowały – zawsze były za ciasne w biodrach, za luźne w talii. Czułam, że moje ciało jest moim wrogiem, nie czymś, co powinnam kochać. A przecież to ciało towarzyszyło mi przez całe życie, dawało mi siłę i zdrowie, a mimo to wciąż uważałam, że nie jest wystarczająco dobre.

Przełom nastąpił, kiedy moja znajoma, która miała pasję do tańca, zaprosiła mnie na warsztaty. Byłam początkowo niechętna – nie wierzyłam, że takie zajęcia mogłyby coś zmienić w moim życiu. Jednak poczułam, że warto spróbować, mimo mojego lęku i wstydu. Zgodziłam się, choć wciąż nie byłam przekonana, że to jest coś, czego potrzebuję. Wiedziałam, że jeśli niczego nie spróbuję, nigdy nie dowiem się, co by się stało.

Warsztaty odbywały się w małej, przytulnej sali tanecznej, gdzie na środku stały lustra. Od razu poczułam się, jakby cały świat mógł mnie teraz oceniać. Moje nogi były zbyt grube, moje biodra zbyt szerokie, a ja – zbyt niezdarna, by czuć się komfortowo. Zaczęłam tańczyć nie dla przyjemności, ale z poczuciem, że muszę coś udowodnić. Ale to, co stało się potem, zmieniło wszystko. Muzyka, ruch, wspólne tańczenie z innymi – zaczęłam zapominać o swoich kompleksach. Zamiast myśleć o tym, jak wyglądam, zaczęłam czuć się w pełni w swoim ciele. Każdy ruch, każda choreografia dawała mi poczucie, że moje ciało może być moim sprzymierzeńcem.

Z czasem odkryłam coś niezwykłego. Moje biodra, które kiedyś wydawały się przeszkodą, teraz stały się symbolem siły. Moje nogi, które uznawałam za zbyt masywne, teraz były fundamentem mojego tańca. To było jak odkrycie, że moje ciało nie musi być doskonałe, by było piękne. Zrozumiałam, że piękno nie polega na tym, jak wyglądamy, ale na tym, jak czujemy się we własnej skórze. To był moment, który na zawsze ukształtował moją kobiecość. Zaczęłam kochać swoje ciało za to, że mi służy, za to, że jest moje i niepowtarzalne. Każdy mój ruch stał się pełen pewności, której wcześniej nigdy nie miałam.

Po tych warsztatach zaczęłam patrzeć na siebie inaczej. Nie chodziło już o to, by zmienić swoje ciało, ale by je pokochać. Zrozumiałam, że akceptacja siebie nie jest chwilową modą ani celem do osiągnięcia, ale procesem, który wymaga czasu, cierpliwości i pełnej zgody na siebie. Pozwoliłam sobie na to, by być autentyczną. Widziałam w swoim ciele siłę, energię i piękno, które wcześniej ignorowałam.

Z czasem, odkrywając więcej siebie, dostrzegłam, że każda z nas nosi w sobie unikalną historię, której nie da się porównać do żadnej innej. Każda kobieta jest piękna w swojej autentyczności. Akceptacja siebie to nie tylko umiejętność patrzenia w lustro i kochania swojego ciała, ale także pełna świadomość własnej wartości, która nie zależy od tego, jak wyglądamy, ale jak czujemy się ze sobą. Moje warsztaty były momentem przełomowym, ale proces akceptacji siebie trwa nadal. Każdy dzień, każda chwila, kiedy świadomie wybieram, by kochać siebie, daje mi nowe pokłady siły i pewności siebie.

Dziś patrzę w lustro i wiem, że moje ciało jest piękne, nie dlatego, że spełnia jakieś wyśrubowane standardy, ale dlatego, że jest moje – jedyne i niepowtarzalne. Nauczyłam się, że nie ma jednej definicji piękna. Piękno to to, jak czujemy się we własnej skórze. I choć nie jestem doskonała, wiem, że jestem wystarczająca, taka, jaką jestem.

Mam nadzieję, że moja historia zainspiruje kogoś do rozpoczęcia swojej drogi ku akceptacji siebie.

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy

Dodaj swoje zdanie na ten temat

Twój mail nie zostanie nigdzie opublikowany