Wchodzisz do sklepu i widzisz dwie półki: na jednej pachnące, świeże czereśnie w cenie 40 zł za kilogram, a na drugiej – mrożona pizza za 7 zł. Rachunek jest prosty: za pieniądze wydane na zdrowe owoce kupisz kilka gotowych dań. Nic dziwnego, że coraz więcej osób sięga po przetworzone jedzenie, choć wszyscy wiemy, że nie jest ono najlepsze dla zdrowia. Ale dlaczego świat doszedł do momentu, w którym śmieciowe jedzenie jest tańsze niż to, co daje nam natura – najprostsze posiłki?
Naturalne jedzenie jest drogie, choć powinno być najprostsze
Paradoks współczesnego rynku żywności jest oczywisty: owoce, warzywa, jajka, ryby czy dobre mięso – produkty, które wymagają tylko zebrania, umycia lub zapakowania – są coraz droższe. Za kilogram świeżych malin czy borówek często płacimy tyle, co za kilka gotowych obiadów w postaci mrożonych pierogów czy pizzy.
Dlaczego tak się dzieje? Produkcja naturalnej, sezonowej żywności jest mniej skalowalna i bardziej ryzykowna niż produkcja przetworzonej. Owoce zależą od pogody, wymagają pracy ludzi i krótkiego łańcucha dostaw, bo szybko się psują. Tymczasem przetworzona żywność może powstawać z najtańszych składników, być produkowana masowo i przechowywana miesiącami w chłodniach.
Przetworzone jedzenie – tanie, sycące i łatwo dostępne
Nie jest tajemnicą, że tanie produkty przetworzone powstają z surowców najniższej jakości, często z dodatkiem wypełniaczy, konserwantów, cukru czy utwardzonych tłuszczów. A jednak dla wielu rodzin to realna oszczędność.
Za 20 zł można kupić paczkę mrożonych frytek i trzy pizze z promocji – wystarczy włożyć je do piekarnika i obiad dla całej rodziny jest gotowy. Tymczasem ta sama kwota wydana na świeże warzywa i owoce nie zawsze wystarczy nawet na dwa pełne, sycące posiłki.
Efekt jest prosty: im uboższa rodzina, tym częściej w koszyku ląduje żywność wysoko przetworzona, bo to ona karmi najtaniej i najłatwiej.
Zdrowe odżywianie stało się luksusem
Dla wielu osób świeże warzywa, owoce, dobrej jakości mięso i ryby stają się dobrem luksusowym. Latem, kiedy owoce są w sezonie, jeszcze można sobie pozwolić na truskawki czy czereśnie. Zimą i jesienią w sklepach dominują drogie importy i produkty pakowane w plastik.
To sprawia, że ludzie wybierają łatwiejszą drogę: kupują to, co tanie, dostępne i sycące. W efekcie rośnie spożycie fast foodów i gotowych dań, a zdrowa dieta staje się przywilejem tych, którzy mają wyższe dochody.
Dokąd to prowadzi?
Konsekwencje są już widoczne: rosnące wskaźniki otyłości i chorób cywilizacyjnych, spadek odporności i gorsze samopoczucie, utrwalanie złych nawyków żywieniowych u dzieci, które uczą się, że tanie jedzenie = dobre jedzenie.
Eksperci ostrzegają, że jeśli zdrowa żywność będzie wciąż droga, a przetworzona – absurdalnie tania, to społeczeństwo będzie płaciło cenę zdrowotną jeszcze przez lata.
Czy jest na to rozwiązanie?
Najprostsze to powrót do prostoty i sezonowości: kupowanie tego, co w danym momencie jest tanie i lokalne, planowanie posiłków i unikanie marnowania jedzenia. Coraz popularniejsze stają się też warzywniaki kooperatywne, lokalne bazarki i grupy rolnicze, gdzie można taniej kupić produkty prosto od producenta.
Ale dopóki ekonomia będzie premiowała przetwórstwo, a nie świeże plony, to dla wielu rodzin wybór między czereśniami a mrożoną pizzą będzie oczywisty.