Wychowałam się w domu, w którym miłość mieszała się z oczekiwaniem. Mama dawała wszystko, ale wymagała więcej: lepszych ocen, ładnego wyglądu, grzecznego zachowania. Kiedy zostałam matką, obiecałam sobie, że moje dziecko nie będzie musiało żyć pod takim ciężarem. Mówiłam: „Nie będę jak ona”. I naprawdę w to wierzyłam.
Pierwsze miesiące macierzyństwa były idyllą, ale z czasem przychodził zmęczenie, presja i strach, że „nie robię dość”. Zamiast rozmowy – monotonne uwagi. Zamiast wsparcia – porównania. Zamiast cierpliwości – krzyk. Te same wzorce, które obiecałam złamać, pojawiały się w najmniej spodziewanych momentach.
Co mnie naprawdę zgubiło? Perfekcjonizm i brak odpoczynku
Nie było tak, że obudziłam się i postanowiłam stać się kimś innym. Zgubiły mnie trzy rzeczy, które działają cicho, ale skutecznie: perfekcjonizm, brak granic i niewystarczająca samoświadomość.
Perfekcjonizm – to przekonanie, że gdy tylko zrobię wszystko idealnie, wtedy będę spokojna. Efektem tego były zbyt duże oczekiwania wobec dziecka i siebie samej. Brak granic – zgadzam się na wszystko: dodatkowe zajęcia, pomoc sąsiadów, podwójne dyżury w pracy. A na końcu – brak czasu na refleksję. Niewystarczająca samoświadomość sprawia, że reaguję automatycznie, powtarzając to, czego w dzieciństwie nie chciałam.
Kiedy „nie być jak mama” staje się „być jeszcze gorszą”
Nie da się całkowicie odciąć od tego, czego nauczyło nas dzieciństwo. W chwilach stresu ludzie wracają do znanych wzorców i to naturalne. Problem pojawia się, gdy ten powrót jest dla nas zaskoczeniem i przynosi poczucie winy. Wtedy zaczyna się samonapędzające koło: krzyk — wstyd — obietnica — złamanie obietnicy — większy krzyk.
Mówiąc „jestem gorsza”, nie chcę się potępiać – chcę nazwać prawdę, bo tylko ona pozwala na zmianę.
Jak to przerwać – kilka konkretnych kroków, które zadziałały u mnie
Pierwszy krok to uczciwe spojrzenie w lustro. Przyznanie się przed sobą: robię to, co krytykowałam. Drugie, nauczyć się zatrzymywać: oddychać, liczyć do dziesięciu, wychodzić z pokoju na minutę. Trzecie, znaleźć sprzymierzeńców: partnera, przyjaciółkę, terapeutę. Czwarte, wprowadzić proste rytuały: codzienny 15-minutowy spacer bez telefonu, wieczorna rozmowa z dzieckiem bez oceniania, zapisanie trzech rzeczy, za które dziś dziękuję.
Dla mnie kluczowa była terapia. Nie po to, by „zostać lepszą mamą”, ale by zrozumieć skąd biorą się moje reakcje. Zrozumienie to potężne narzędzie: pozwala wybierać inaczej, nawet gdy emocje podpowiadają inaczej.
Co bym powiedziała innej mamie, która obiecała sobie to samo?
Nie ma wstydu w tym, że czasem zawodzimy. Jesteśmy ludźmi. Ważne jest, co robimy po potknięciu. Jeśli czujesz, że zaczynasz powielać schematy, zatrzymaj się i zapytaj: czego tak naprawdę potrzebuję? I pamiętaj — zmiana to proces, nie spektakularne wydarzenie.
Zobacz także:
Te 3 rzeczy świadczą o tym, że pochodzisz z dysfunkcyjnej rodziny i masz traumy
Chciałabym, żeby życie wyglądało jak kiedyś… Czy naprawdę było wtedy lepiej?
„Wcale nie mam ochoty mu przebaczać!” I nie musisz. Przebaczanie to mit?





