Choć śmierć wciąż pozostaje tematem, którego unikamy w codziennych rozmowach, jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia. Współczesna rzeczywistość, zdominowana przez medykalizację procesu umierania i przeniesienie śmierci do szpitalnych sal, sprawiła, że wiele osób zaczyna szukać bardziej humanistycznego, czułego podejścia do ostatnich chwil. W odpowiedzi na te potrzeby, także w Polsce zaczyna się mówić o nowej, niezwykle delikatnej, ale ważnej roli – duli śmierci, czyli osoby, która towarzyszy człowiekowi i jego bliskim w ostatnim etapie życia.
Kim jest dula śmierci?
Dula śmierci to nie lekarz, pielęgniarka ani terapeuta. To ktoś, kto nie tyle leczy, co po prostu jest – obecna, uważna, wspierająca. Jej obecność może przynieść spokój, poczucie bezpieczeństwa i ulgę osobie umierającej, a także ukojenie rodzinie. Towarzyszy w rozmowach, pomaga w przygotowaniach do odejścia – zarówno symbolicznych, jak i praktycznych – i towarzyszy w trudnych emocjach, które często pojawiają się u kresu życia. Czasem dula pomaga nagrać list pożegnalny dla dzieci, innym razem wspiera rodzinę w czuwaniu, pomaga oswoić ciszę, trzyma dłoń i po prostu słucha. Celem jej obecności nie jest interwencja, ale stworzenie bezpiecznej, spokojnej przestrzeni.
Korzenie nowej-starej roli
Choć mogłoby się wydawać, że jest to nowa profesja, sama idea towarzyszenia umierającym nie jest niczym nowym. W wielu kulturach śmierć od zawsze była postrzegana jako naturalny etap życia, a umierający otoczony był bliskimi i wspólnotą. Współczesna odsłona tej roli – jako „death doula” lub „end-of-life doula” – narodziła się na początku XXI wieku w Stanach Zjednoczonych. W 2003 roku w Nowym Jorku zainicjowano jeden z pierwszych programów wolontariackiego towarzyszenia osobom umierającym. W kolejnych latach powstały wyspecjalizowane organizacje, jak INELDA (International End of Life Doula Association) czy NEDA (National End-of-Life Doula Alliance), które zaczęły szkolić osoby chcące pełnić tę funkcję oraz wyznaczać standardy i etykę zawodu.
Ostatnie przejście z ludzką twarzą
Coraz częściej mówi się o dulach śmierci jako o „położnych umierania” – analogicznie do doul porodowych. Tak jak te drugie pomagają kobietom przejść przez narodziny dziecka, tak dula śmierci towarzyszy człowiekowi w jego ostatniej podróży. I choć nie jest związana z systemem medycznym, jej obecność okazuje się nieoceniona – szczególnie w czasach, gdy wiele osób umiera samotnie, a ich bliscy nie wiedzą, jak im towarzyszyć lub nie chcą tego robić. W miarę jak społeczeństwa się starzeją, samotność w starości rośnie, a śmierć bywa marginalizowana, zapotrzebowanie na takie czułe wsparcie staje się coraz większe.
Rozwój zawodu na świecie
W krajach takich jak USA, Wielka Brytania, Kanada, Australia czy Niemcy zawód ten rozwija się dynamicznie. Dule śmierci pracują zarówno jako wolontariusze, jak i profesjonalne opiekunki, często na zlecenie rodzin. Czasem ich działalność jest wspierana przez fundacje lub – coraz częściej – częściowo refundowana z prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. W okresie pandemii COVID-19, gdy wiele osób umierało w izolacji, zainteresowanie tym zawodem znacząco wzrosło. Tylko w Stanach Zjednoczonych liczba zarejestrowanych członków NEDA wzrosła pięciokrotnie w ciągu dwóch lat.
A jak to wygląda w Polsce?
W Polsce zawód ten nie ma jeszcze formalnego statusu. Nie istnieją regulacje prawne ani oficjalna ścieżka certyfikacyjna. Jednak także u nas pojawiają się osoby, które – zainspirowane zagranicznymi wzorcami – zaczynają działać jako towarzysze umierających. W większych miastach pojawiają się inicjatywy edukacyjne, warsztaty i spotkania tematyczne. W niektórych hospicjach wolontariusze otrzymują podstawowe szkolenia z zakresu towarzyszenia osobom terminalnie chorym. W przestrzeni publicznej temat zaczyna przebijać się do debaty społecznej – rośnie liczba publikacji, powstają podcasty i blogi poświęcone świadomemu umieraniu, a także spotkania inspirowane ruchem „Death Café” (Instytut Dobrej Śmierci), w ramach których uczestnicy rozmawiają o śmierci, przemijaniu i żałobie.
Przyszłość, która dopiero nadchodzi
Nie ma wątpliwości, że zawód duli śmierci ma ogromny potencjał – nie tylko jako przyszłościowa ścieżka zawodowa, ale przede wszystkim jako odpowiedź na ludzką potrzebę obecności, czułości i godnego pożegnania. W miarę jak coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, jak dobrze żyć, coraz częściej pojawia się też pytanie: jak dobrze odejść? Dula śmierci może być kimś, kto pomaga znaleźć na to pytanie własną odpowiedź – bez pośpiechu, z szacunkiem i pełnią obecności. I choć w Polsce to wciąż nowość, wiele wskazuje na to, że przed tym zawodem otwiera się szeroka droga.