fbpx

„Wstanie i się umyje, bo smród nie do wytrzymania”. Personel medyczny w polskich szpitalach daleki jest od ludzkich standardów

W polskich szpitalach zdarzają się sytuacje, które nie powinny mieć miejsca nawet w najtrudniejszych warunkach. Pacjenci skarżą się nie tylko na ból fizyczny czy medyczne błędy, ale na coś, co często boli równie mocno: brak szacunku, brak intymności, upokorzenie. Te przykłady nie są odległą fikcją — do Rzecznika Praw Pacjenta wpływają dziesiątki, setki skarg dotyczących naruszenia prawa do poszanowania godności i intymności. W pierwszym kwartale 2024 roku było to 172 sygnały zgłoszone do Biura RPP w kategorii „naruszenie prawa do intymności i godności pacjenta”.

Raporty, m.in. NIK-u („Ochrona intymności i godności pacjentów w szpitalach”) potwierdzają: często naruszenia wynikają nie z braku prawa, tylko z braku empatii, przeszkolenia, kultury organizacyjnej.

Gdy ciało zdane jest na innych

Swoją historię opowiada pani Zosia, pacjentka, która twierdzi, że pobyt w szpitalu odarł ją z godności.

– Nie potrafiłam sama zadbać o własne potrzeby, w tym fizjologiczne. Leżałam na oddziale, z gorączką, zdana na personel. Gdy prosiłam o choćby wodę i pomoc w toalecie, słyszałam. „Wstanie i się sama umyje, bo smród nie do wytrzymania” — tak mi powiedziano. Poczułam się jak śmieć.

Pani Zosia opowiada, że leżała cały dzień bez odwagi, by się poruszyć – pielęgniarki miały tyle obowiązków, że dla niej nie znalazły chwili. – Czułam, że jestem ciężarem – wspomina. Jej prośby o pomoc były traktowane jak kaprys, a nie faktyczna potrzeba.

Jak kawał mięcha

– Po zabiegu, jeszcze w narkozie, obudziłam się i zostałam po prostu rzucona na łóżko jak kawał mięsa. Nie pytano mnie, czy boli, czy mogę samodzielnie się przemieścić. Po prostu – leż i nic. Nie podano wody, nikt nie zapytał, czy potrzebuje zmienić pozycję. Czułam się jak rzecz, nie człowiek – wspomina Kinga.

Na forach internetowych takich historii jest cała masa.

Głos od środka — młoda pielęgniarka

– Jestem pielęgniarką od trzech lat. Dopiero zaczynam, ale czasem wstyd mi za starsze koleżanki. Słyszę, jak mówią o pacjentach za ich plecami, wyzywają, bo np. mają ciężki dzień. Kiedy widzę, że ktoś nie mógł sam wejść do łazienki, że płacze z bólu, a słyszy: „przecież da się, nie rób dramatu”, serce mi pęka. Czasem nachylam się, mówię: „Proszę Pani, proszę się nie martwić, pomogę”. Przykro mi pogodzić się z tym, że jestem jedną z nielicznych, dla których pacjent to człowiek. A nie tylko problem i niedogodność w pracy – wyjaśnia pielęgniarka, które chciałaby zachować anonimowość.

Dane i skale skarg

Jak się okazuje, takie przypadki nie są odosobnione. W pierwszym kwartale 2024 r. Biuro Rzecznika Praw Pacjenta otrzymało 172 sygnały dotyczące naruszenia intymności i godności pacjenta.

W latach 2019-2023 RPP stwierdził wiele przypadków odmawiania obecności osoby bliskiej podczas świadczeń, braku intymności w salach, niewłaściwego traktowania.

Fundacja „Rodzić po Ludzku” w raporcie dotyczącym opieki okołoporodowej podaje, że aż 54% kobiet ankietowanych stwierdziło, że doświadczyło przemocy lub nadużyć ze strony personelu, lub niedopełnienia procedur.

Skąd się bierze taki brak człowieczeństwa?

To nie tylko kwestia etyki, ale struktury. Brakuje personelu, pielęgniarki mają ogromną liczbę pacjentów. Do tego dochodzi presja czasu, zmęczenie, brak wsparcia.

Brakuje też szkolenia wrażliwości – w wielu polskich szpitalach standardy opieki i przepis praw pacjentów istnieją na papierze, ale nie są skutecznie egzekwowane. Kultury relacji pacjent-personel brakuje.

Dlaczego pacjentki i pacjenci milczą?

Kiedy są w szpitalu, boją się mogą sobie zaszkodzić. Personel wykorzystuje tę przewagę, bo pacjenci są zależni od ludzi pracujących w szpitalu. W raportach i ankietach wiele osób przyznaje, że mimo bólu, upokorzeń, nigdy nie skarżyli się formalnie. Bo boją się konsekwencji, bo czują, że to i tak nic nie zmieni, albo nie chce im się do tych przykrych doświadczeń wracać. Brak wiary, że skarga odniesie efekt, jest jednym z największych problemów.

Zmiany trudne do wprowadzenia

W ostatnich latach coraz częściej mówi się o konieczności realnych zmian w polskich szpitalach – takich, które nie kończą się na deklaracjach czy akcjach medialnych. Chodzi nie tylko o lepsze finansowanie i zwiększenie liczby personelu, ale przede wszystkim o zmianę mentalności.

Pacjent powinien być traktowany jak człowiek, a nie „przypadek z sali numer trzy”. To oznacza więcej empatii, szkoleń z komunikacji, ale też jasne procedury, które zabezpieczą pacjentów przed brakiem szacunku czy wręcz przemocą słowną ze strony personelu. Coraz głośniej domagają się tego sami chorzy i ich rodziny, a także młode pielęgniarki i lekarze, którzy wchodzą do zawodu z innym podejściem niż ich starsi koledzy. Wszystko wskazuje na to, że bez zmian systemowych i społecznej presji sytuacja w polskich szpitalach nie poprawi się – a pacjenci wciąż będą bali się, że zamiast opieki spotka ich upokorzenie.

Pacjenci w szpitalach nie są problemem, który personel musi „znieść”. To osoby — często w sytuacji beznadziejnej — które mogłyby poczuć, że są szanowane, że ich godność ma znaczenie. To nie teoria — to codzienność.

Imiona cytowanych osób zmienione.

Zobacz także:

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy

Dodaj swoje zdanie na ten temat

Twój mail nie zostanie nigdzie opublikowany